4/02/2017

Fragment powieści "Szept wiatru" Sylwii Trojanowskiej



Ciąg dalszy znajdziecie tutaj : Stan Zaczytany

Viola spojrzała na mnie.

— Chodź ze mną.

Szłam za kobietą niższą ode mnie i zdecydowanie drobniejszą, która żwawym krokiem przemierzała korytarz, ozdobiony plakatami promującymi spektakle teatralne.

— To taki drobiazg — powiedziała, gdy znalazłyśmy się w niewielkim pomieszczeniu, urządzonym w stylu vintage.


Na ścianach wisiały portrety olbrzymich rozmiarów, przedstawiające przeraźliwie smutne twarze o nienaturalnie dużych oczach. Nie były optymistyczne, epatowały tęsknotą i zmartwieniem. Patrząc na nie, człowiek nie był w stanie się uśmiechać. Pojawiała się za to zaduma i zamyślenie.

— Tylko z pozoru są takie smutne — powiedziała, widząc, jak wgapiam się w jeden z nich, na którym mała dziewczynka w żółtym płaszczyku wykrzywiała twarz, okazując ból. — Każde cierpienie bierze się z miłości. — Spojrzałam na nią badawczo. — Więc skoro cierpią, to również kochają, a miłość jest przecież najważniejsza.

— Są piękne — odezwałam się. — Ale dla mnie zbyt smutne.

— I dlatego to jest mój gabinet, a nie twój — odparła, obdarzając mnie zadziornym uśmiechem.

Ten uśmiech był identyczny z tym, jakim obdarzał mnie Maks i gdybym nie wiedziała o tym, że nie są spokrewnieni, pomyślałabym, że Maks odziedziczył go po matce.

— Zawsze intrygowały mnie portrety Margaret Keane, ale nie było mnie na nie stać, więc zaczęłam sama malować podobne. Zrobiła się już z tego niemała kolekcja. — Wskazała ręką na szafę przy oknie.

— Nie sprzedaje ich pani? — Viola gniewnie ściągnęła brwi. — Nie sprzedajesz ich?

— Nie potrafię się z nimi rozstać. Traktuję je jak część siebie. Każdy malowałam z innymi emocjami, po innych przeżyciach. One stanowią moją kronikę, taki malowany pamiętnik. Czasami zaszywam się tu i godzinami na nie patrzę, wspominając dawne dzieje.

— Pięknie pani… pięknie malujesz — poprawiłam się.

— Dzięki.

Viola podeszła do mnie z czymś, co wyjęła z szuflady kredensu.

— Sama to zrobiłam — odparła po chwili, zawieszając mi na szyi łańcuszek z granatowym kamieniem. — Nie jest to może coś ekskluzywnego, ale wydaje mi się, że do ciebie pasuje doskonale.

— Jest wspaniały! — Wzięłam do rąk wisiorek, który odbijał blade światło lampy sufitowej.

— Ładnie, naprawdę ładnie wyglądasz.

— Dziękuję.

Viola złapała za klamkę drzwi, ale cofnęła się. Stanęła o krok przede mną i poprawiając okulary, spojrzała na mnie.

— On dużo przeszedł.

— Wiem.

— I to się nigdy nie zagoi.

— Wiem — odparłam z pełną świadomością swoich słów.

— Jeśli to jest dla ciebie zbyt trudne… Jeśli masz jakieś wątpliwości…

— Nie mam żadnych.

— Jesteś jeszcze taka młoda…

— To nie ma znaczenia. Chcę być z Maksem i wiem, przez co przeszedł. Choć nie mogę go w pełni zrozumieć, bo nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, to zawsze będę go wspierać, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

Viola głęboko westchnęła.

— Maks jest dla mnie najważniejszy. Dla jego szczęścia zrobię wszystko, co tylko będzie w mojej mocy. Jest dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałam. — Viola na chwilę skierowała wzrok ponad moją głowę. — Bardzo mu na tobie zależy, a sytuacja wokół niego wcale nie jest tak klarowna, jak on myśli. Wiesz o Karolinie, prawda?

— A co konkretnie?

— O jej ciąży.

— Wiem. Wiem też, że to nie jest dziecko Maksa.

— Tak. Dobrze, że ta sprawa się wyjaśniła… Znam Karolinę dobrze, lubię ją i przede wszystkim szanuję za to, co zrobiła dla Maksa. Razem z Tomaso jesteśmy jej dłużnikami. Z jakiegoś powodu Maks wybrał ciebie i dla nas to jest najważniejsze, jego szczęście, ale musisz pamiętać, że Karolina cały czas tu jest, a ona tak łatwo się nie poddaje.

— Zdaję sobie z tego sprawę — odpowiedziałam, doskonale rozumiejąc powagę jej słów.

Zaczęłam błądzić wzrokiem ponad głową Violi. Zatrzymałam się na portrecie dwojga staruszków. Smutnymi oczyma patrzyli przed siebie, płacząc nad czymś, co dla oglądającego było wielką niewiadomą. Kurczowo trzymali się jednak za dłonie. Mimo wszystko. Byli ze sobą na dobre i na złe, do końca.

— To nie ma dla mnie znaczenia. Jeśli tylko Maks będzie chciał być ze mną, ja poradzę sobie z Karoliną.

Viola nieoczekiwanie podeszła i mocno mnie uścisnęła, potem odsunęła się na krok i dodała:

— On jest najważniejszy.
Udostępnij ten wpis /span>

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdą waszą opinię i wsparcie.

(Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych)

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.